What a story, Tommy!

Jeśli jesteście fanami słynnego The Room to na pewno z niecierpliwością wypatrywaliście premiery filmu The Disaster Artist Jamesa Franco. 


Ja również nie mogłam się jej doczekać, mimo iż ten pierwowzór nadrobiłam stosunkowo niedawno. No i właśnie od The Room chciałabym tutaj zacząć, bo bez wątpienia jest to dzieło, hm, dosyć osobliwe. Fenomen jego bowiem polega na tym, że w wielu rankingach przypina się mu metkę najgorszego filmu jaki kiedykolwiek powstał i to właśnie czyni go tak kultowym. Czy się z tym zgadzam? Ciężko powiedzieć, bo jakieś filmy gorsze z pewnością istnieją, jednak nie są aż tak rozsławione jak dzieło Tommy'ego Wiseau. Osobiście bawiłam się na nim świetnie, polecam wszystkim, którzy ten seans mają jeszcze przed sobą i wahają się nad podjęciem ryzyka i naciśnięciem przycisku Play - uwierzcie, warto!




I did not hit her...

Przejdźmy może jednak do The Disaster Artist, czyli do tematu dzisiejszej recenzji. Fabuła skupia się nie tylko na kulisach powstawania The Room, ale również, czy nawet przede wszystkim, na przyjaźni dwójki głównych bohaterów - Tommy'ego Wiseau i Grega Sestero. Mimo iż są z pozoru zupełnie, zupełnie różni, obaj mają to samo marzenie - zaistnieć w filmowym Hollywood. Chcą zrobić wszystko, aby osiągnąć ten cel. Niestety życie nie układa się zbytnio po ich myśli i droga ku karierze jest o wiele bardziej wyboista niż mogłoby się wydawać. Nie chcą Cię zatrudnić w filmie? Nic straconego, jeśli masz odpowiednie środki i chęci. Zrób swój własny, tylko zadbaj o to, by była to PRAWDZIWA Hollywoodzka produkcja.

Anyway, how's your sex life?

Właśnie taką filozofię wyznaje Tommy Wiseau. Ale w sumie kim jest Tommy Wiseau? Skąd ma pieniądze? Skąd pochodzi? Ile ma lat? Wiemy o nim tylko tyle, że jest prawdziwym pasjonatem przekonanym o własnym talencie i ma swój cel, to swoje wielkie marzenie o filmowym świecie. Przez ten seans większość czasu balansowałam na pograniczu pewnego rodzaju 'love-hate relationship' w stosunku do tej postaci. Z jednej strony właśnie przez te pytania bez odpowiedzi i charakterystyczny sposób bycia Wiseau jest kimś bardzo intrygującym i w jakiś sposób nawet uroczym, a z drugiej to, jak traktuje ludzi na planie The Room, jego upartość, bezpośredniość i egoistyczne podejście stają się w pewnym momencie filmu irytujące i powiedziałabym że wręcz niekomfortowe. Mimo tego w ostatecznym rozrachunku stwierdzam, że raczej jeszcze bardziej Wiseau polubiłam niż znienawidziłam po tym seansie.

You're tearing me apart, Lisa!

Historia przedstawiona w filmie jest fascynująca, jednak nie samą historią przecież film żyje. Mamy tu do czynienia z aktorską perełką. James Franco doskonale oddaje Wiseau naśladując jego manierę, specyficzne ruchy i nieznanego pochodzenia (poznański?) akcent, a charakteryzacja sprawia, że naprawdę chwilami ciężko byłoby odróżnić go od pradziwego Tommy'ego. I warto też powiedzieć, że postać reżysera została tutaj sportretowana w sposób naturalny, ale nie karykaturalny ani prześmiewczy - Franco absolutnie nikogo nie parodiuje!



Nie sposób też pominąć tutaj młodszego brata aktora, Dave'a Franco, wcielającego się w rolę Grega Sestero, który wypadł całkiem nieźle. James zdecydowanie go przyćmił, ale razem tworzą świetny duet i nie wyobrażam sobie nikogo innego na ich miejscu.

Oh, hey Johnny, what's up?

Muszę, po prostu muszę wspomnieć tutaj też o świetnym odtworzeniu poszczególnych wycinków z The Room. Aż się łezka wzruszenia w oku kręci, kiedy widzimy na ekranie kulisy powstawania tych najbardziej kultowych, znanych nam wszystkim z internetowych memów i wszelkich przeróbek scen najgorszego filmu świata. Niektóre, na przykład 'You're tearing me apart, Lisa' są tak podobne do oryginału, że ciężko je odróżnić. Zresztą, porównanie kilku fragmentów z obu filmów pojawia się  w pewnym momencie The Disaster Artist - oceńcie sami.

If a lot of people loved each other the world would be a better place to live.

Dla mnie The Disaster Artist to piękny portret człowieka niezrozumianego przez świat, mającego własną wizję, własne marzenia, plany, które są dla niego najważniejsze i który za wszelką cenę chce tak pokierować swoim życiem, aby się wypełniły. Tommy Wiseau to taki współczesny Ed Wood, też najgorszy reżyser świata, którego filmy również swego czasu były uznawane za niesamowite gnioty (i w sumie jakby nie patrzeć nimi były, ale na tym polega właśnie ich urok!), a teraz wyrosły do rangi kultowych. Może dlatego że jestem, przyznaję się, ogromną fanką Eda Wooda, historia Tommy'ego tak mną poruszyła i tak bardzo się w nią wciągnęłam. Każdy z nas jest po części takim Wiseau czy Woodem i każdy ma jakieś mniej czy bardziej realne marzenia. A oni udowodnili że naprawdę, mimo trudności, da się!

Polecam The Disaster Artist każdemu kto dobrze wspomina oglądanie The Room i chce poznać kulisy powstawania tego dzieła, ale także każdemu, kogo ciekawi sama postać Tommy'ego Wiseau i to, od czego to się wszystko zaczęło. Ja nie tylko świetnie się bawiłam, ale także, nie ukrywam, kilka łez (głównie w scenach wokół pierwszego pokazu The Room) również poleciało i nie były to łzy spowodowane wyłącznie śmiechem!.

ocena: 8/10 
oglądałam w: Krakowskie Centrum Kinowe ARS

Uwaga, nie wychodźcie z kina gdy zaczną się napisy - jest jedna scena po, z udziałem prawdziwego Wiseau. Warto dla niej zostać!
                                                                                           


Emilia Gondek

W najbliższym czasie prawdopodobnie pojawią się materiały dotyczące

#CallMeByYourName
#ThePost
#ThreeBillboardsOutsideEbbingMissouri
#PrzewidywaniaOscarowe
#OscarShorts
#PlanB
                                                                       
                                                                                     

Komentarze

Popularne posty