Dumbo, czyli czy o takiego Burtona walczyłam?

Wybierając się do kina na ten film nie miałam jakichś szczególnych co do niego oczekiwań, ponieważ od samego początku czułam, że nie będzie to wielki powrót w wielkim stylu mojego ulubionego reżysera. Nie pomyliłam się, jednak mimo to przepłakałam cały seans od pierwszej do ostatniej minuty... ale chyba z nieco innych powodów niżby sobie tego życzyli twórcy 'Dumbo'.


Znalezione obrazy dla zapytania dumbo movie
'Dumbo', reż. Tim Burton, 2019

Tim Burton to artysta którego nie trzeba przestawiać; ma wśród miłośników kina chyba tyle samo
zwolenników co przeciwników. Ja należę do tej pierwszej grupy już od 8 lat - to dzięki jego filmom zainteresowałam się szeroko pojętym kinem i gdyby nie on nie tylko nie pisałabym tej recenzji, ale prawdopodobnie nie znajdowałabym się w tym miejscu i nie robiłabym tych w życiu tych rzeczy co aktualnie. Ogólnie słowem wstępu - sentyment do tego człowieka mam ogromny i chyba przez to ten tekst może nie okazać się do końca obiektywny.
Przechodząc jednak do sedna sprawy, początkowo chciałabym zaznaczyć krótką wzmianką, że niestety byłam zmuszona obejrzeć ten film z dubbingiem. Chwilami mnie to przerastało, ale w ogólnym rozrachunku nie jest aż tak źle - bywały na pewno dubbingi o wiele boleśniejsze.

'Dumbo' to animacja zainspirowana pewną disneyowską produkcją z 1941 roku o tym samym tytule, która z kolei przeniosła na ekran powieśc Helen Aberson i Harold Pearl. Co ciekawe, ów animacja-pierwowzór była najkrótszą w historii wytwórni, ponieważ w trakcie jej kreacji wybuchł strajk animatorów, który zmusił twórców do maksymalnego okrojenia filmu.
Nowy 'Dumbo' oczywiście również powstał w dystrybucji Walt Disney Studios.

Znalezione obrazy dla zapytania dumbo original
                                                                                                                                     Oryginalny 'Dumbo', 1941

Sam ten opis już może nasunąć nam pewne wnioski zanim nawet rozpoczniemy seans. Burton+Disney+remake+adaptacja? To jasne, że reżyser miał z góry narzucony pewien schemat działania i nie mógł w pełni rozwinąć skrzydeł i dać się ponieść wyłącznie własnej fantazji. Już po samych trailerach było widać, że czeka nas raczej po prostu odtwórstwo niż coś nowatorskiego i świeżego... nawet mimo faktu iż scenariusz został znacznie rozciągnięty i sporo do oryginalnej historii dodano.

Fabuła w pierwszej połowie filmu prezentuje się naprawdę ciekawie - były żołnież, Holt, wraca z linii frontu i zostaje oddelegowany przez swojego pracodawcę Maxa Mediciego, właściciela cyrku, do opieki nad występującymi w tymże miejscu słoniami. Wszyscy mają nadzieję, że rychłe narodziny nowego słoniątka dodadzą skrzydeł lekko podupadającemu już przybytkowi, jednak malec rodzi się z wielkimi, odstającymi uszami, co nie zostaje dobrze przyjęte przez cyrkową trupę. Dzieci Holta po czasie odkrywają jednak, że ten z pozoru mankament w postaci ogromnych uszu umożliwia Dumbo robienie czegoś niesamowitego - słoniątko potrafi latać! Kuriozum to nie pozostaje niezauważone - cyrk odzyskuje dawną sławę, a Dumbo zaczyna się interesować prawdziwy magnat wśród cyrków, V. A. Vandevere, który w swej przebiegłości proponuje całej świcie pewien układ, z pozoru bardzo dla nich korzystny. 

Podobny obraz

I o ile ta pierwsza część pod względem scenariuszowym wypada na w miarę dobrym poziomie, dalej zaczynają się dziać rzeczy, hm, nazywając to po imieniu - dziwne? Główny wątek zostaje zepchnięty w kąt i mamy przewijające się niczym w kalejdoskopie postacie, niby tak barwne, a mimo to płaskie, zarysowane dosłownie jednym zdaniem albo niezarysowane w ogóle. W drugiej połowie filmu upełnie straciłam zainteresowanie akcją oraz jakąkolwiek wrażliwość na losy bohaterów, których większości imion ani cech charakteru nawet już nie pamiętam. Chaos rodził chaos i o ile zamysł na ten film był dobry, w realizacji coś poszło bardzo nie tak i w ostateczności Burton po prostu przeszarżował, odbierając poszczególnym smaczkom jakąkolwiek szansę na wybicie się w ogólnej skali produkcji. 

Nie zgadzam się jednak z opinią, że miłośnicy Burtona nie mają w 'Dumbo' czego szukać. Ośmielę się na stwierdzenie, że nawet wręcz przeciwnie. Wizualnie film prezentuje się po prostu przepięknie. Burton już w starej, dobrej 'Dużej Rybie' udowodnił, że cyrkowa tematyka idealnie wpisuje się w jego estetykę i tutaj mamy tego pełne potwierdzenie. Widok Danny'ego De Vito w roli cyrkowego wodzireja już sam w sobie wywołuje rozrzewnienie spowodowane również wspomnieniami z 'Dużej Ryby', w której zagrał niemalże tę samą rolę. Kolory i klimat Dreamland'u oraz jego ogrom przypominają natomiast fabrykę czekolady Williego Wonki! A scena z różowymi słoniami? Toż to Burton w czystej postaci... chociaż może w tym przypadku liczyłam na troszkę więcej mroku. Ale nie zapomnajmy jednak, że mamy do czynienia z kinem czysto familijnym. 

Poza zdjęciami ogromnym, wspaniałym, największym plusem 'Dumbo' jest muzyka skomponowana przez wieloletniego współpracownika Tima Burtona, Danny'ego Elfmana, z którym do tej pory działał już kilkanaście razy. Dla mnie jeśli chodzi o soundtracki muzyk ten nie ma sobie równych i tworzy dosłownie magię dla uszu. W 'Dumbo' również pokazał klasę i w moich oczach pojawiły się łzy wzruszenia już po usłyszeniu pierwszych nut. Elfman tworząc dla Burtona zwykle zachowuje pewnego rodzaju muzyczną intertekstualność bazując na motywach pojawiających się we wcześniejszych filmach reżysera, co również jest widoczne, a raczej słyszalne, w tym przypadku - ja wyraźnie rejestrowałam podrasowane nuty z 'Edwarda Nożycorękiego' i 'Dużej Ryby' i już po samych dźwiękach w pierszych sekundach wiedziałabym, że oglądam Burtona nawet bez patrzenia na obraz. 

Aktorsko film prezentuje się dobrze, chociaż szczerze mówiąc spodziewałam się troszeczkę więcej po Evie Green i o wiele więcej po Collinie Farrelu. Keaton i De Vito natomiast jak najbardziej na plus! 

'Dumbo' to nie ten Burton, o którego walczyłam. To nie jest jego wielki powrót, to nie jest wybitny film, który zostanie w pamięci pokoleń. To po prostu poprawne, miłe w odbiorze i piękne dla oka kino familijne. 
Jednak nie tracę nadziei, że spod ręki mojego ukochanego filmowca wyjdzie jeszcze kiedyś coś naprawdę wspaniałego - Tim, czekamy! 

Moja ogólna ocena to naciągane 6/10.
Film oglądałam w krakowskim kinie Kijów.

Komentarze

Popularne posty